03-08-2009
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Rząd ma nowe propozycje dla pracowników. Pierwsza brzmi obiecująco: po skończeniu pięćdziesiątego roku życia będzie się można udać na roczny urlop finansowany przez ZUS i pracodawcę. Drugi zamysł może być mniej optymistyczny, szczególnie dla tych, którzy marzą o wcześniejszej emeryturze, być może będzie trzeba pracować do siedemdziesiątego roku życia.
Roczna przerwa w pracy na 50. urodziny miałby posłużyć na poprawienie stanu zdrowia i podniesienie kwalifikacji. Kosztami tego odpoczynku zostałby obciążony Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz pracodawca.
„Tylko nie nazywajcie tego wcześniejsza emeryturą. To okres, który ma służyć zdobyciu nowych kwalifikacji, zmianie zawodu lub rehabilitacji. Po to, abyśmy później mogli efektywnie pracować przez wiele lat", powiedział „Polsce" Michał Boni, sekretarz stanu w kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Byłoby zaś po czym i przed czym odpoczywać, ta efektywna aktywność zawodowa miałaby bowiem trwać do siedemdziesiątego roku życia, informuje „Fakt". Rząd rozpatruje możliwość wydłużenia czasu pracy do 67, bądź nawet do 70 lat tłumacząc, że reforma systemu emerytalnego jest niezbędna. Polskie społeczeństwo się starzeje, a wzrost liczby urodzin dzieci w ostatnim czasie nie zmieni tego silnego trendu demograficznego. Obecnie na jednego pracownika przypada 1,7 osoby niepracującej, w przyszłości zaś zależność ta może się zmienić - na jedną aktywną zawodowo osobę mogą przypaść dwie osoby niepracujące.